Na jakiś czas wróciliśmy do Netflixa, w końcu pojawiła się aplikacja tej usługi dla telewizorów Panasonic – i była to o tyle dobra decyzja, że odkryliśmy dzięki niej nowy fajny serial dla dzieci. “Łowcy trolli” to oryginalna produkcja Netflixa. Firma zaangażowała się poważnie w jego produkcję: pozyskali jednego z najciekawszych reżyserów wyobraźni, Guillermo del Toro, twórcę słynnego, niepokojącego filmu “Labirynt Fauna”. Atmosferą nawiązywał do początków odkrywania przez europejskich romantyków ludowych, fantastycznych opowieści.
Del Toro udowodnił później kilka razy, że dobrze porusza się po wyobraźni i ma pewną, reżyserską rękę. I taki właśnie jest serial (w Netflixie także z polskim dubbingiem) “Łowcy trolli”. Opowiada historię zwykłego amerykańskiego nastolatka, który przez pewien magiczny amulet zostaje wybrany na tytułowego łowcę. Siłą serialu est poważne podejście do tematu, realna próba zrozumienia z czym musi się zmierzyć główny bohater, ile to od niego wymaga wyrzeczeń i odwagi. I samo dojrzewanie, wzrastanie bohatera zostało potraktowane poważnie, dzięki czemu bohaterowie serialu są ludźmi (lub trollami…) z krwi i kości. Do wyliczanki należy dołożyć znakomitą reżyserię (Del Toro jest też autorem pomysłu i scenariusza, a serial powstał na podstawie jego książki), dzięki której w umiejętny sposób zbudowany jest nastrój, nierzadko suspensowy. Świetne są też zdjęcia, w scenach walki niezwykle dynamiczne. Animacje natomiast są porządne, ale niewiele więcej można o nich powiedzieć, cieszy oko bogata kolorystyka. W “Łowcach trolli” najważniejsza jest opowieść, a ta, umiejętnie przedstawiona przez zdolnego reżysera, wciąga nas w niezłą przygodę, i to chyba najlepsze słowo do podsumowania tego serialu.