Napisana przez autora opowiadań Etgara Kereta i poetkę Shirę Gefen, żonę Izraelczyka, opowiada historię małej Zohar, która nie może zasnąć. Jest za ciemno. Dziewczynka docieka dlaczego, aż w końcu zaczyna rozumieć: nie ma księżyca!
A co robią małe dziewczynki w książkach dla dzieci, kiedy znika księżyc? Idą go odszukać! Dzięki temu możemy towarzyszyć Zohar, która początkowo myli grubego kota czy nieprzyjaznego policjanta z księżycem. Im dalej wędruje, tym bardziej niepokojąco łypie na nią otoczenie. Dosłownie łypie, bo nie tylko złodziej czy czarne koty mają tu twarze, ale także zaparkowane przy chodnikach samochody, powyginane drzewa jakby wzięte z obrazów Edvarda Muncha, a nawet domy mają wykrzywione twarze. Nie jest to piękny widok, ale za to pięknie i sugestywnie został zilustrowany przez nagradzanego izraelskiego artystę Davida Polonsky’ego. Ilustrator robi słuszny użytek z koloru srebrnego i żółtego przechodzącego w biel, tak, że książka momentami świeci – wygląda to obłędnie.
Jak mówił Keret w ostatnim magazynie „Książki”, pisząc brał na siebie rolę postaci spotykanych przez Zohar, natomiast Gefen raczej opisywała główną bohaterkę – da się to zauważyć w tekście, który zgodnie z decyzją kreatywnego małżeństwa zamknięto w rymowanej formie. Tutaj trzeba podkreślić rolę Michała Rusinka, który wspomógł stałą tłumaczkę opowiadań Kereta Agnieszkę Maciejowską i zrytmował oraz zrytmizował jest przekład, dzięki czemu brzmi on znakomicie, przyjemnością jest czytać „Noc bez księżyca” na głos.
Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale ostatecznie dziewczynce udaje się odnaleźć księżyc – nie zgadniecie w jakich okolicznościach, ale jest i zabawnie i mądrze, bo okazuje się, że sprawca zniknięcia satelity, różniąc się wszystkim od Zohar, dzieli z nią jednak jedno pragnienie – niebycia samotnym.
Czytajcie więc swoim dzieciom „Noc bez księżyca”, bo to fajna na każdym poziomie książeczka: graficznie, językowo, wyobraźniowo – znakomita!