Showmax, w sam raz przed Wielkanocą, zaprezentował znakomitą animację „Zając Max ratuje Wielkanoc”. Film miał premierę na berlińskim festiwalu filmowym i zdobył uznanie, zresztą nic dziwnego: jest to kawał dobrej roboty.
Max, miejski zając marzący o wstąpieniu do gangu w mieście przypominającym Berlin, przez przypadek trafia do lasu, gdzie panują zupełnie inne zasady. O ile miasto jest domeną ruchu, pośpiechu, cwaniactwa, przebiegłości i nieustannego braku zaufania, to leśne zające żyją sielnkowo, w pastelowych kolorach. Chociaż nie bez problemów: ich wioska ukryta jest za mocarnym żywopłotem, który chroni zające przed podłymi lisami.
Leśne zające ukrywają złote jajo, a Zając Wielkanocny – trenowany przez wiele lat – ukrywa każdego roku jajka, które potem dzieci muszą odnaleźć. Ten zwyczaj jeszcze nie przyjął się powszechnie w Polsce, ale mam wrażenie, że może się przyjąć, jak, załóżmy, Walentynki czy, coraz bardziej, Halloween. W końcu dzieci uwielbiają się przebierać (Halloween) i uwielbiają zagadki i poszukiwania, a cóż lepiej szukać niż jajo z czekolady?
W Niemczech (film jest niemieckiej produkcji) poszukiwanie jaj wielkanocnych jest już stałym elementem Wielkanocy, a szkoła zajęcy (tak brzmi oryginalny tytuł filmu) jest nawet elementem dekoracji świątecznych. Dowiedzieliśmy się o tym kiedyś w Berlinie, gdzie na pchlim targu kupiliśmy taki zestaw zajęczych figurek, uczących się przed tablicą o pisankach… Niemal tak samo wygląda zajęcza szkoła w „Zającu Maxie ratującym Wielkanoc”.
Zachęcamy do oglądania, szczególnie w Wielkanoc: to kolorowa, wesoła i łagodna opowieść, a na Showmaxie dostępny jest bardzo porządny dubbing.