Programowanie (czy może raczej, jak dziś się już mówi, kodowanie) opanowało świat. Wraz ze wzrostem smartyzacji i automatyzacji wszystkiego jasne jest, że ktoś te wszystkie ekspresy do kawy, lodówki piekarniki, a nawet szczoteczki do zębów, by nie wymienić smartfonów i tabletów, musi zaprogramować.
Jasne, że rodzice chcą, by ich dzieci kiedy wkroczą w dorosłość miały lżej. Dzisiaj ci rodzice patrzą i widzą, że rynek pracy hołubi koderów: są świetnie opłacani, przebierają w ofertach pracy, chociaż niekoniecznie można kodowanie nazwać ekscytującym zawodem. Z patrzeniem na rozwój dziecka przez pryzmat rynku pracy są jednak dwa problemy. Po pierwsze, łatwo jest stawiać zbyt mocne akcenty na rozwój dziecka w kierunku przydatności na rynku pracy, tracąc po drodze o wiele ważniejszą wrażliwość na emocjonalny rozwój dziecka i jego radzenie sobie w relacjach z innymi ludźmi. Po drugie, w tym konkretnym przypadku – programowania / kodowania – wcale nie jestem pewien, czy boom na koderów potrwa długo. Szczerze mówiąc, intuicja prowadzi mnie w inną stronę: raczej szybkiej niż wolnej jeśli nie pauperyzacji, to przynajmniej standaryzacji tego zawodu. Krócej mówiąc: za 15 lat warunki pracy kodera mogą wcale nie być tak różowe jak dzisiaj.
Biorąc powyższe pod uwagę nie powinniśmy jednak rezygnować z myślenia o rozwoju takich zdolności u dzieci, które pomogą im także na rynku pracy, dodatkowo samo kodowanie można traktować jak naukę muzyki: nie musisz posyłać dziecka do szkoły muzycznej po to by było muzykiem, ale po to, by poznało muzykę – uniwersalny język myślenia i mówienia o sytuacji człowieka w świecie (w czym pomaga książka 12 Półtonów, o której już pisaliśmy).
Hello Ruby. Programowanie dla dzieci
Rynek szybko zareagował na boom kodowania – albo raczej: na boom rodziców marzących o dzieciach-koderach. Powstają już warsztaty, gry czy programy do nauki programowania dla dzieci. Jest m. in. znakomita gra planszowa połączona z aplikacją na smartfony czy tablety Scottie Go!, którą polecamy z czystym sercem. Teraz jednak chcemy napisać o pierwszej w Polsce książce „uczącej przez zabawę” (wybaczcie to okropne, sprane wyrażenie!), pt. „Hello Ruby. Programowanie dla dzieci” i jej kontynuacji, „Hello Ruby. Poznaj wnętrze komputera”.
Obie wydało wydawnictwo Sierra Madre, a właściwie chyba już Tata robi książki i obie napisała pochodząca z Finlandii Linia Liukas. Warto zapoznać się z autorką i jej podejściem do nauki kodowania dla dzieci, bo przedstawiła je w swoim TED Talku, opowiadając także krótką historię zmian jakie w ostatnich latach następowały w programowaniu.
Bohaterką obu książek jest Ruby – tak samo nazywa się popularny język programowania. Poprzez poznawanie jej codziennych rozterek czy uczestniczenie w przygodach, dzieci uczą się patrzenia na trudności na sposób koderski, tj. problem staje się wyzwaniem, które można przezwyciężyć za pomocą instrukcji, a instrukcje można pisać dzieląc duże problemy na mniejsze, rozwiązywane po kolei. Słowem: książka uczy kodowania bez nauki konkretnych języków programowania, co w przypadku 4-8 latków byłoby absurdem. I to właśnie jest największą siłą „Hello Ruby” – zaczyna od bardzo ważnych fundamentów, bez znajomości których poznawanie języków programowania wyglądałoby jak nauka pływania na pustyni.
W drugiej książce, przeznaczonej już dla 5-9 latków, poznajemy więcej konkretów – poznajemy maszyny, dla których całe to kodowanie jest potrzebnym do życia powietrzem. O ile w pierwszej książce wśród bohaterów był lis, pantera czy pingwiny (zresztą też postaci zmetaforyzowane), to w drugiej pojawiają się już tacy bohaterowie jak dysk twardy, pamięć RAM czy procesor. Dzięki poznawaniu najważniejszy podzespołów Ruby dowiaduje się jak działa cały komputer, jak poszczególne podzespoły się ze sobą komunikują, jak na siebie wpływają. W zeszycie ćwiczeń – bo każda książka dzieli się na opowiadania i ćwiczenia – znajdziemy też wycinanki, z których dzieci mogą zbudować symboliczny komputer – to najlepszy sposób na uczenie dziecka o sposobie działania tych niezbędnych nam maszyn bez jednoczesnego zanudzania dzieci na śmierci. Książka uświadamia też dzieciom jak powszechne jest użycie komputerów. Nawet w jednym z zadań muszą zrobić listę wszystkich komputerów, które ostatnio spotkały – a przecież nawet siedząc w pokoju dziennym mogą tę listę zapełnić niemal natychmiast, wpisując na nią smart tv, smartfona, tablet, laptopa, oczyszczacz powietrza, inteligentną kuchnię czy mikrofalówkę.
Książki z serii „Hello Ruby” i towarzyszące im ćwiczenia (niektóre można pobrać także ze strony autorki, w języku polskim tutaj: http://www.helloruby.com/pl) traktujemy jako niezbędnik – podobnie jak uczymy dzieci liczyć, pisać czy przygotować kanapkę, tak samo już w tym wieku powinny dowiadywać się jak działają komputery, które już dziś nas otaczają i są nam niezbędne. Po co? Po to, żeby mogły z nich korzystać efektywnie i, co nie mniej ważne, by nasze dzieci nie stały się ofiarami komputerów, które, jak wszystkie dzieci postępu, niosą z sobą zagrożenia, jeśli nie używa się ich w sposób przemyślany i świadomy.