Czy miasto-księstwo mogłoby przetrwać zaginięcie autora słynnej pracy naukowej o zakończeniach nerwowych w pysku ślimaka winniczka? Oczywiście nie! To właśnie dlatego książę Krak, na wieść o porwaniu słynnego biologa profesora Baltazara Gąbki, bez zwłoki udaje się po pomoc Smoka Wawelskiego, na co dzień budującego różne wynalazki w swojej Jamie. Smok, „uprzejmy, gościnny” i „skromny”, przyjmuje misję odzyskania prof. Gąbki, do pomocy biorąc nadwornego kucharza, herbu „dwa widelce i udziec barani” Bartoliniego Bartłomieja.
Tak zaczyna się najsłynniejsza powieść urodzonego dokładnie przed stu laty Stanisława Pagaczewskiego. Nieprzypadkowo bohaterami powieści (która następnie zamieni się w trylogię) są wawelski Smok czy książe Krak. Pagaczewski dzielił swój genotyp z Krakowem, w nim się urodził i zmarł, wydał książkę o Krakowie i jego okolicach. Jak pisał Jacek Szczerba w 2002 roku w tekście poświęconym Pagaczewskiemu, to miasto, „jeśli się z nim zżyć, uczy sceptycznego dystansu”. I taki jest Smok Wawelski, na wskroś krakowski, zdystansowany – stuprocentowy inteligent.
„Porwanie Baltazara Gąbki” wydano w 1965 roku, kilka lat później powstał cudowny, trzynastoodcinkowy serial, dzięki któremu cała Polska poznała wygląd Smoka Wawelskiego, kucharza Bartłomieja czy słynnego szpiega Don Pedro z Krainy Deszczowców. Autorem opracowania plastycznego był ojciec „Bolka i Lolka” Alfred Ledwig (sam będący ciekawą postacią. Dwa lata po pracy nad „Porwaniem…” został skazany na ponad 2,5 roku więzienia za działalność opozycyjną). Osobiście jestem wielkim fanem muzyki, jaką dla tego serialu skomponował Tadeusz Kocyba.
Przypominamy to wszystko nie tylko ze względu na stulecie urodzin Stanisława Pagaczewskiego czy dziesięciolecie śmierci Alfreda Ledwiga. Tolek dostał bowiem od swojej cioci, na piąte urodziny, wydaną w jednym tomie przez Wydawnictwo Literackiego trylogię z przygodami Baltazara Gąbki. Złożone na ponad siedmiuset stronach trzy powieści Pagaczewskiego są bogato ilustrowane przez Ledwiga. Książce towarzyły eleganckie figurki Smoka, Bartłomieja i Don Pedro, bardzo ładnie wykonane przez firmę Tissotoys.
O lekkim, inteligentnym, czasem purnonsensowym stylu Pagaczewskiego, dzięki któremu tak dobrze czyta się przygody krakusów, najlepiej pisze Szczerba we wspomnianym już tekście (link), wszystkie odcinki „Porwania Baltazara Gąbki” znajdziecie na YouTube (link, polecam też stworzoną kilka lat później „Wyprawę profesora Gąbki”: link), my możemy jedynie ciągle przypominać, że mamy w Polsce przygodowe powieści dla dzieci, które w niczym nie ustępują Muminkom czy „Dzieciom z Bullerbyn”.
Jak się okazuje, nigdy dość patrzenia w przeszłość, szczególnie jeśli idzie o polską książkę dla dzieci i towarzyszące jej ilustracje – warto!