Hervé Tullet jest jednym z najpopularniejszych autorów książek dla dzieci. Nie stało się to bez przyczyny – jego nieograniczona wyobraźnia sprawiła, że potrafił w formie książki zaczarować rzeźbę, maski, światło czy cienie.
Niemal 60-letni Francuz jest dziś autorem kilkudziesięciu książek, laureatem prestiżowych nagród (m. in. Nagrody Hansa Christiana Andersena). W Polsce wydano, jak na razie, kilkanaście jego książek, za sprawą wydawnictwa Babaryba. My, też jak na razie, mamy 4, ale stanowią one niezły przekrój twórczości Tulleta. Pierwszą z nich jest „Książka z dziurą”, będąca tym co zapowiada – wydrukowana w dużym formacie książka rzeczywiście na środku ma wielką dziurę, która, w zależności od rozkładówki, może stać się maską, śmietnikiem, rondem. Ta pozycja służy raczej do zaprzyjaźnienia dziecka z książką, stanowi niezłą zabawę, budząc w dziecku skojarzenie książek z dobrze spędzonym czasem. „Książką z dziurą” raczej się bawi niż ją czyta, co tylko zachęci bardziej oporne na urok samego słowa dzieci. W naszym przypadku lektura była wielokrotna, budząc najpierw w synu, a potem w córce śmiech i zainteresowanie.
Drugą książką Tulleta jaką kupiliśmy była „Już jadę”, w charakterystycznej formie: wydrukowana na twardym kartonie książka rozwija się w czasie zgodnie z fabułą. Kiedy więc na pierwszej, węższej w stosunku do kolejnej, stronie widzimy samochód, przewracając strony widzimy jak ten samochód porusza się zgodnie z opowiadaną historią. Ta nie jest skomplikowana: czerwony samochodzik pokonuje kolejne przeszkody (wyboje, góry, wodę i, oczywiście, wielkie korki w dużym mieście), by w końcu dotrzeć do rozkosznego domku otoczonego kwiatami. Jak dowiadujemy się z ostatniej rozkładówki, cała ta podróż służyła połączeniu mamy z dzieckiem, zachwyconym powrotem matki do domu.
Podobną formę ma „Super Tata” – kolejne karty pokazują, jak cała rodzina obdarowywana jest przez tytułowego tatę. Żona dostaje kwiaty, córka pyszne smoothie, syn – czerwony balon, nawet pies dostaje wielką, błyszczącą kość. Następnie cała rodzina obdarowana jest samochodem-rakietą i domem-pałacem. Po zaopatrzeniu wszystkich, tata jeszcze pręży muskuły, w nagrodę otrzymuje tytuł „Super Taty!”.
Ostatnią książką, którą kupiliśmy zaledwie kilka dni temu, jest „Naciśnij mnie” – to szalona zabawa, zaczynająca się od tajemniczej żółtej kropki na środku kartki. Czym jest? Czy można ją dotknąć? Można, a nawet trzeba! Tullet daje swoim czytelnikom instrukcje: na każdej stronie trzeba wykonać jakieś zadanie, czyli właśnie nacisnąć kropkę, potrzeć ją, nacisnąć kropki o wybranym kolorze (bo i takie pojawią się na kolejnych stronach). Co więcej, sama książka staje się elementem zabawy – Tullet pisze, żeby np. nią potrząsnąć. I co się okazuje, kiedy to zrobimy? Na kolejnych stronach kropki są rozsypane! A co się stanie z kropkami, kiedy będziemy im klaskać? O tym już nie chcę pisać, wolę polecić Wam tę książkę, bo masa z nią dobrej zabawy. W dodatku książka się nie kończy – kiedy dojdziemy do ostatnich stron, możemy równie skutecznie czytać ją od końca do początku.
O Tullecie możemy powiedzieć jedno: mamy za mało jego książek. Sądząc po stronie wydawcy, wyobraźnia tego autora rzeczywiście nie ma granic i potrafi wyciągnąć z książki takie rzeczy, jakie trudno byłoby zrobić z tabletami.