Jedna z dziesięciu najlepszych książek 2011 roku wg „New York Timesa”. Surrealistyczna opowieść o rodzinie prowadzącej na mokradłach Florydy park rozrywki poświęcony aligatorom.
Najbardziej lubimy te książki, które wciągają nas nie mniej niż dzieci, którym je czytamy. Pewnie to truizm, jednak znalezienie książek, które będą dawały tyle samo frajdy dzieciom i rodzicom, wcale proste nie jest. Tym bardziej cieszymy się, kiedy odkrywamy kolejną taką powieść. Czytamy dzieciom o przygodach Muminka, “Dzieci z Bullerbyn”, “Pippi Pończoszankę”, czy “Przygody Tomka Sawyera” i sami czujemy się, jakbyśmy znów byli dziećmi zanurzonymi w opowieści.
„Swamplandia!” Karen Russell
Ze “Swamplandią!” Karren Russel jest podobnie, z tą istotną różnicą, że ta fantastyczna książka nie jest książką naszego dzieciństwa – wydano ją zaledwie kilka lat temu. Narratorką “Swamplandii!” jest kilkunastoletnia Ava, córka Hiloli i Wodza z plemienia Wielkie Drzewo. Wszystko, co ją otacza, jest egzotyczne – ale dla niej ta egzotyka jest codziennością, czytamy więc jej wersję tego magicznego realizmu tak, jakby była wspomnieniem poprzednich wakacji.
Ava, jej rodzice, siostra Ossie i brat Kiwi prowadzą park rozrywki znajdujący się gdzieś na bagnach Florydy, w którym główną atrakcją są przeróżne wygibasy z aligatorami. Żyją w tym przedziwnym, fascynującym świecie, dopóki nie uderza piorun, a ten, jak się to często zdarza, niesie ze sobą grom. Najpierw Hilola choruje i umiera w młodym wieku, w tym samym czasie niedaleko powstaje bogatszy, konkurencyjny park rozrywki, mający wiele zalet, a pośród nich i tę, że znajduje się przy autostradzie – natomiast dostanie się do Swamplandii! wymaga co najmniej godzinnej podróży promem.
Swamplandia! jest zatem odcięta od “zwykłego” świata tak samo jak rodzina Bigtree przekracza wyobrażania tego świata o tym, jak powinny się mieć sprawy rodzinne. Ogromną zaletą książki jest wielki talent literacki autorki, Karen Russel: jest ona prawdziwą pisarką, co znaczy, że potrafi konstruować opowieść, znakomicie radzi sobie z językiem, tworzy fantastyczne metafory zamiast powielać te wytarte. Robi wrażenie, jakbyśmy mieli (mamy!) do czynienia ze znakomitą powieściopisarką z, powiedzmy, początku XX wieku, tymczasem opowiadanie o Avie, które rozwinęła później w powieść, Russel napisała mając zaledwie 24 lata, w 2006 roku.
Klimatem przypomina “Zabić drozda” Harper Lee, nie tylko ze względu na narratorkę, młodą dziewczynę. Świat przedstawiony, to dziwne uniwersum bagiennego parku rozrywki, kieruje nasze myśli w stronę znakomitego filmu “Bestie z południowych krain”. Dynamika rodzinnych relacji (a także fakt, że ujawnia się ona również na skutek choroby i śmierci matki) kojarzy się natomiast z filmem “Captain Fantastic”, o równie oryginalnej, dojrzewającej na marginesie cywilizacji rodzinie, żyjącej według swoich zasad – na dobre, ale też i na złe. Książkę możecie czytać dzieciom (w wieku, powiedzmy, 8-9 lat wzwyż jak my, pomijając niektóre fragmenty jak rozmowy nastoletniego Kiwiego z kolegami z innego parku rozrywki), ale też czytać sobie do poduszki, jeśli szukacie bardzo sprawnie napisanej fabuły, z prawdziwie bogatym i gęstym światem ujawnianym kawałeczek po kawałeczku i zasiedlonym przez oryginałów, dziwaków, ekscentryków którzy jednocześnie wydają się bliscy, pełnowymiarowi. Warto!