Jeszcze kilka miesięcy temu w całej Polsce widzieliśmy plakaty i billboardy z tym filmem. Nie zdążyliśmy pójść do kina zanim je zamknęli, teraz jednak dzięki HBO Go mogliśmy zasiąść z dziećmi przed telewizorem.
„Naprzód” to solidny produkt Pixara. Opowiada historię braci, którzy mają szansę na jeden dzień odzyskać straconego z powodu choroby ojca – by to jednak zrobić, muszą pokonać wiele przeszkód. Fabuła jak fabuła, podobna do tylu innych, tutaj jednak tłumaczy się także nieustanną żonglerką motywami znanymi z gier RPG, pełnych czarów i magicznych stworzeń. Sam główny bohater, 16-letni Ian, jest czarodziejem, a przynajmniej się nim staje w miarę postępów na pełnej przygód drodze do poznania ojca (którego nie zdążył poznać).
Zauważamy ostatnio sporo filmów, których bohaterowie przepracowują traumę spowodowaną utratą rodzica – a może nie zawsze traumę, ale po prostu smutek? „Naprzód” należy do tego podgatunku filmów dla dzieci i młodzieży, kończy się podobnie jak inne: lekcją pogodzenia się z utratą i emancypacją, dojrzewaniem. Film zaczyna się w dniu szesnastych urodzin Iana, może więc to wszystko jest wielką metaforą wkraczania w dorosłość, a zatem: nauki, że od teraz nastolatek musi wziąć odpowiedzialność za swoje życie, samemu sobie radząc z rozmaitymi potworami i przeciwnościami, które staną mu na drodze? Ostatecznie Ian nie zdoła porozmawiać z tatą, o czym marzy od zawsze. Zrozumie, że o wiele ważniejsze jest poświęcenie marzenia na rzecz najbliższych i zgoda na to, by widmo ojca rozwiało się wraz z zachodzącym słońcem. Nadchodzi noc, ojca nie ma, ale to nic: jest starszy brat, towarzyszący Ianowi przez całą podróż, a wcześniej wspierający go przez całe życie. Oto lekcja, którą odbierze nastolatek: to, czego pragniesz, może być bliżej, niż ci się wydaje. I nie jest to lekcja oryginalna (dopiero co pisaliśmy o niej przy okazji filmu „Praziomek”), ale warto do niej wracać.