Im więcej mam lat, tym bardziej jestem przekonany o fundamentalnym znaczeniu muzyki w swoim życiu. Niekoniecznie mam na myśli pop czy hip-hop, chociaż każdy może znaleźć swój muzyczny labirynt. Moim, w którym ciągle się gubię, jest muzyka tzw. klasyczna, poważna oraz współczesna (ale raczej ta z festiwalu Sacrum Profanum niż z Open’era).
Nigdy nie miałem żadnej edukacji muzycznej (jeśli nie liczyć uczenia się na flecie gry „Poszły dzieci do sadu” w szkole podstawowej…), nie gram na żadnym instrumencie – a zależy mi na tym, by uświadomić swoim dzieciom, że muzyka nie jest jedynie formą spędzania czasu czy jakimś zajęciem dla ucha podczas czytania, odkurzania czy jazdy na rowerze. Że jest jedną z najbardziej „cielesnych” form kultury, kiedy bezpośrednio wpływa nie tylko na rozum, ale i na emocje słuchającego.
I stąd mój problem: w jaki sposób opowiedzieć dzieciom o muzyce, skoro sam o niej, a przynajmniej o jej fundamentach, wiem tak mało?
Jak uczyć dziecko muzyki?
Z pomocą przyszłą mi książka Zuzanny Kisielewskiej (zilustrowana przez Jerzego Gruchota i Wojciecha Kossa) pt. „12 półtonów. Książka o muzyce”.
Jest to znakomity wręcz przykład jak można pokazać fundamenty, jednocześnie nie zadręczając czytelników niepotrzebnym na tym etapie edukacji muzycznej szczególanctwem. Z książki dowiemy się więc czym jest dźwięk i fale dźwiękowe, czym jest melodia i jaki ma kształt, czym jest skala, czym są te wszystkie „dur” i „mol” i jak wpływają na emocje (podpowiedź: skale durowe – wesołe; skale molowe – smutne!). W kolejnych rozdziałach dowiemy się o tym, co wspólnego z muzyką mają sfery niebieskie, poznamy też historię muzyki: harfy, chorału gregoriańskiego, trubadurów, a nawet poznamy muzyczną rewolucję Lutra (w sam raz na obchodzone w tym roku w październiku 500-lecie Reformacji, więc przy okazji należy dodać, że obchodzimy, też w październiku, 200-lecie śmierci Tadeusza Kościuszki, który sam komponował utwory muzyczne!).
Słowem, solidny fundament pod budowę muzycznego gmachu, w dodatku napisany w ciekawej formie (teksty są krótkie i treściwe, nie zdążą dziecka zanudzić, nawet jeśli czasem wydają się trochę „suche”) – dokładnie czegoś takiego szukałem głowiąc się nad tym jak zacząć z dziećmi rozmowę o muzyce.